czwartek, 25 sierpnia 2016

"Qwerty: W Stronę Słońca" - Rozdział XI: "Wyspa", część 2

Jest piąta nad ranem, gdy Qwerty oznajmia, że musi uciekać, by nie dołączyć do niebezpiecznej organizacji, która depcze mu po piętach. Co zrobi rodzina Sandbanksów? Przypominam, że wszystkie rozdziały książki "Qwerty: W Stronę Słońca" (TOM V serii) w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ


QWERTY: W STRONĘ SŁOŃCA
TOM V

Dla Bogdana.

Poprzedni odcinek powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij).

Rozdział 11, część 2
Wyspa

*

Była piąta nad ranem. Qwerty stanął nad łóżkiem Ange, w którym ona spała spokojnie. Przez chwilę trwał bez ruchu, wpatrując się w Angelinę, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jej twarzy. Już miał ją obudzić, gdy dziewczyna sama otworzyła oczy.

-Qwerty? – zapytała, przecierając zaspane powieki. – Co ty tutaj robisz?

-Ange, musimy iść.

Angelina spojrzała na niego, nagle całkiem rozbudzona.

-Iść? Co? Teraz?

Qwerty potwierdził.

-Będę czekał na dole. Obudź rodziców.

Ange wstała szybko, odrzucając kołdrę.

-Qwerty, co się dzieje?

-Collard jest w drodze. Ja… wyjaśnię później. Idziesz ze mną, prawda? Kryjówka, którą przygotował Matt.  Tam zastanowimy się, co dalej. Musi być jakieś wyjście z sytuacji, ok?

-A co z Johnem?

Qwerty pokręcił głową.

-John nie może mi pomóc. Ale mnie ostrzegł. Proszę. Nie mamy dużo czasu.

Ange zerwała się z łóżka, ale wbrew wszystkiemu uśmiechnęła się lekko.

-Pospiesz się, Ange. Czekam na dole, ok? – powiedział Qwerty i wyszedł, udając się prosto do salonu.

Minęło pięć minut; Roger zbiegł na dół pierwszy, przecierając okulary i rozglądając się z niepokojem.

-Qwerty, co to ma znaczyć? – zapytał zaspanym głosem. – Ange mówiła, że mamy się pakować…

-Roger, Collard będzie tu za chwilę – odparł chłopiec. – Ja… Muszę iść. Miałem nadzieję, że pójdziecie ze mną… Nie mogę tego zrobić sam… Przykro mi – dorzucił.

W tym momencie po schodach zeszła Ange z niewielką torbą, chwilę później pani Sandbanks; walizka unosiła się za nią nad schodami.

-Poczekaj, Qwerty, dom… Ryby… - zaczął Roger, ale Qwerty pokręcił głową.

-Powyłączałem wszystko. Jestem pewien, że John zajmie się resztą.

-Skąd ten pośpiech, Qwerty? – zapytał Roger, patrząc na niego podejrzliwie. Qwerty wiedział, że przeprawa z ojcem Angeliny nie będzie prostą rzeczą.

-Ja… - chłopiec popatrzył na Rogera z rozpaczą.

-Qwerty, nie podoba mi się to – powiedział pan Sandbanks, patrząc na niego z coraz większą podejrzliwością. – Collard nie może po prostu przyjść i zmusić cię do odejścia.

-Roger, on chce mnie w Brentwood. Teraz. Troy jest niedaleko i… ja pójdę. Jeśli nie odejdę teraz, pójdę z Collardem… - Qwerty wyglądał, jakby był na krawędzi załamania nerwowego. – Nie wiem, co robić. On… - chłopiec usiadł ciężko na kanapie. – Żaden z nich nie odpuści! – rzucił z desperacją. – Ani Troy, ani Asqualor, ani Collard! Dołączę do Brentwood, wiem, że mnie zmusi…

-Qwerty, nie pójdziesz sam – powiedziała Ange.

 Roger westchnął i popatrzył na Terry i Angelinę. Obie wyglądały, jakby podjęły już decyzję. Roger westchnął.

-Chodźmy – powiedział. – Zastanowimy się, co robić na miejscu. Qwerty, gdzie zmierzamy?

Qwerty nie odpowiedział, ale zamiast tego skupił się i wysłał do nich wiadomość. Wiedział, że teraz miał swoją szansę… Miał nadzieję, że to, co zamierzał zadziała…

Już po sekundzie cała czwórka zniknęła.

Pojawili się na plaży niemal równocześnie. Sandbanksowie rozejrzeli się wokół z zaskoczeniem, a Qwerty zachwiał się lekko. Ange popatrzyła na niego szybko, ale on tylko uśmiechnął się do niej krzywo, maskując uczucie ulgi. Dyskretnie rozejrzał się wokół, szukając subtelnych znaków… Wiedział doskonale czego szuka i zaraz dojrzał to, czego nie widzieli inni: niebieski ptak lecący nad jedną z palm machał skrzydłami jak w zwolnionym tempie.

-To jest miejsce, w którym Matt chciał cię ukryć? – zapytał z niedowierzaniem Roger Sandbanks, unosząc brwi i uśmiechając się z jakimś szczególnym wyrazem. – To bardzo w jego stylu… - dodał.

Qwerty uśmiechnął się lekko i ścisnął rękę Angeliny.

-Co o tym myślisz? – zapytał jej.

Ange westchnęła, rozglądając się wokół z zachwytem. Słońce było już po zachodniej stronie nieba, ale wciąż było upalnie. Tylko przyjemna, chłodna bryza znad oceanu chłodziła nieco powietrze.

-To wygląda jak raj… – powiedziała w końcu, uśmiechając się lekko.

-Poczekaj, aż zobaczysz widok z tarasu – zaśmiał się nerwowo Qwerty, wciąż ledwo panując nad zawrotami głowy.

Ange pociągnęła go za sobą; Terry i Roger udali się już w kierunku domu. Qwerty jednak przyciągnął Angelinę do siebie i pocałował, długo i mocno. Ange przylgnęła do niego na chwilę i spojrzała mu prosto w oczy.

-Wszystko będzie dobrze, Qwerty – powiedziała. – Coś wymyślimy – dodała.

Ruszyli w stronę willi. Qwerty pozwolił jej się wyprzedzić, schylając się, aby zawiązać sznurowadło. Na moment zatrzymał się, patrząc, jak idzie w stronę białego budynku. Ange obróciła się, chcąc go zawołać, ale głos uwiązł jej w gardle.

Chłopiec nadal się uśmiechał, ale teraz cofał się szybko i sposób, w jaki na nią patrzył… Angelina natychmiast rzuciła się z powrotem w jego stronę, ale odległość między nimi była już zbyt duża.

-Qwerty! – krzyknęła desperacko. – Qwerty, nie zostawiaj mnie!

Jej krzyk zaalarmował jej rodziców, którzy byli już przy drzwiach; teraz oboje odwrócili się w ich stronę, a Roger natychmiast ruszył w kierunku plaży.

Qwerty jednak patrzył tylko na Ange, a powietrze wokół niego falowało lekko.

-Przykro mi, Ange… Wrócę po ciebie – powiedział jeszcze i zniknął.

-Qwerty! – krzyknęła Ange i natychmiast skoncentrowała się… Nic się nie stało. Upadła na piasek, nie będąc w stanie teleportować się nawet o milimetr.

-Qwerty! – krzyknęła rozdzierająco. Roger dobiegł do niej.

-Ange, wszystko w porządku? Ange?

Angelina pokręciła głową, a łzy spływały jej po policzkach.

-Nie mogę… nie mogę się stąd przenieść – wydusiła i Roger Sandbanks objął ją, jednocześnie patrząc na swoją żonę. Ona pokręciła głową.

-Qwerty Seymore – powiedział pan Sandbanks, a w tych dwóch słowach zawarł tyle treści, że wydawało się, jakby wisiały przez chwilę w powietrzu. Ange oparła głowę na ramieniu ojca i wybuchnęła rozpaczliwym płaczem.

Kolejny odcinek powieści znaleźć można TUTAJ (kliknij na link). 

Przypominam, że wszystkie rozdziały w porządku chronologicznym można znaleźć w poście TUTAJ

Pozostałe części książek zaś można zakupić w wersjach papierowych na platformach Amazon lub ściągnąć za darmo jako ebooki na stronie beezar.pl. Linki poniżej: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz