poniedziałek, 16 maja 2016

Mądrość hrabiego Monte Christo

Ciekawą sprawą jest to, że jeszcze nie spotkałam osoby, której nie podobałaby się historia hrabiego Monte Christo. Opowieść ta ma bowiem w sobie wszystko: cierpiącego, skrzywdzonego niesłusznie bohatera, strąconego na samo dno przepaści, tylko po to,  by powstać i dołożyć jak się należy tym, którzy go zniewolili. Są wielcy państwo na paryskich salonach, jest karnawał we Włoszech - i to zaraz po ciemnych lochach twierdzy If - oto mocno kontrastujące ze sobą części książki. No i jest piękna Mercedes vs przecudowna Greczynka Hayde, która w tym nowszym filmie została całkowicie pominięta, nawiasem mówiąc...

Żródło obrazu TUTAJ

O mojej ulubionej powieści wspominałam już kiedyś krótko TUTAJ; jako że wracam do niej od czasu do czasu (i chyba tak już zostanie), postanowiłam nieco odświeżyć temat i podzielić się kilkoma faktami na jej temat, a także przytoczyć parę kultowych cytatów - mądrość hrabiego Monte Christo, która od przeszło 170 lat obecna jest w naszej kulturze.

Otóż warto wiedzieć, że na formę powieści wpłynął bardzo pewien pan, historyk, który pamagał Dumasowi (ojcu) w pisaniu "Hrabiego Monte Christo". Pan ten nazywał się Auguste Maquet (więcej o nim TUTAJ) i miał również spory wkład w tworzenie "Trzech Muszkieterów", ale o tym może kiedy indziej. W przypadku tej pierwszej, kultowej książki, Maquet zaasugerował, by sławny Alexander zarzucił swój oryginalny zamiar rozpoczęcia książki od spotkania Sindbada Żeglarza, aka Monte Christa, aka Edmunda Dantesa, z baronem Franzem d'Epinayem. Pomysł przedstawienia wydarzeń w chronologicznym porządku, od spotkania z Napoleonem po aresztowanie niewinnego Edmunda, przyjął się - i powieść publikowana była w odcinkach we francuskim Journal des débats w latach 1844-1845. Już rok później była wersja książkowa, która doczekała się przekładu polskiego niemal natychmiast, bo właśnie w 1846.

Auguste Maquet (źródło obrazu)

Co jednak sprawia, że czytelnicy na całym świecie tak bardzo cenią sobie historię wtrąconego do lochu  marynarza? Niewątpliwie fakt, że z najgorszych opałów można powstać jak przysłowiowy feniks z popiołów (oto cliche na dzisiaj...) i jeszcze zemścić się na złych Villefortach w sposób sprytny i bezwzględny. Książka niesie w sobie jasny przekaz: nawet, gdy wydaje ci się, że nie ma już nadziei, jest szansa, że znów będziesz a wozie (a nie pod) - kto wie, może gdzieś-tam czeka nawet  na ciebie fortuna?

A oto słowa Edmunda do szlachetnego księdza Farii, gdy obaj jeszcze marnowali swoje lata w ciemnej celi:

"-Niechaj ksiądz zauważy - mawiał młodzieniec z łagodnym smutkiem - że Bóg odbiera mi nawet i tę zasługę, którą ksiądz zwie wyrzeczeniem. Przyrzekłem, że nie opuszczę nigdy księdza, a teraz nawet nie mógłbym nie dotrzymać tej obietnicy; nie zdobędę skarbu tak jak i ksiądz, bo żaden z nas się stąd nie wydostanie. Zresztą mój prawdziwy skarb to nie ten, który mnie czeka w mrocznych skałach Monte Christo, lecz to obecność księdza, obcowanie z księdzem na przekór naszym stróżom przez pięć do sześciu godzin dziennie, promień mądrości, którym ksiądz oświecił mój umysł; to języki, któreś, czcigodny przyjacielu, zaszczepił w mojej pamięci (...)" 

Scena z filmu "Hrabia Monte Christo" (2002) Obraz STĄD

Jak widać, przyszły hrabia Monte Christo zwątpił w odzyskanie wolności, ale nie zwątpił w Edukację...

Przeskoczmy trochę do przodu, do Włoch, gdy nasz nieszczęsny Edmund został już dawno rzucony w odmęty Morza Śródziemnego, prawie utonął w sąsiedztwie wyspy Tiboulen, a następnie - popracowawszy czas jakiś z przemytnikami - znalazł swój skarb i zajął zaszczytne miejsce w świecie jako wielki i bogaty pan. Jak wiemy, nad książką pracował z autorem wybitny historyk - nie zabrakło więc i scen wyjętych z kart hstorii, a sam Dumas nie oszczędza nam przerażających detali, jaką niesie ze sobą mandaia. Oto początek karnawału w Rzymie, który tradycyjnie rozpoczynał się właśnie taką egzekucją przestępcy:

"Franz wpatrywał się jak urzeczony w straszliwe widowisko. 

Pachołcy wnieśli skazańca na szafot i tam, mimo jego wysiłków, ukąszeń i krzyków, zmusili, by klęknął. 

Kat, stanąwszy obok, wzniósł maczugę. 

Na dany znak pachołcy odsunęli się. 

Delikwent usiłował się podnieść, lecz nim to uczynił, kat uderzył go w lewą skroń. 

Rozległo się uderzenie tępe i głuche, skazaniec zwalił się jak wół, zarywszy twarzą w ziemię, a następnie ostatnim konwulsyjnym ruchem obrócił się na grzbiet.

Wtedy kat, cisnąwszy maczugę, dobył nóż zza pasa i jednym cięciem rozpłatał delikwentowi gardło - za czym skoczył mu na brzuch i jął po nim deptać. 

Za każdym stąpnięciem strumień krwi buchał z szyi zbrodniarza. 

Tego już było Franzowi za wiele.

Rzucił się w tył i nieprzytomny padł na fotel.

Albert został przy oknie - ale zamknął oczy i wpił się kurczowo palcami w zasłonę.

Hrabia stał obok niego, triumfujący niczym zły duch."

Pozostając przy temacie śmierci, sprawiedliwości i grzechu, nie można pominąć wesołych poglądów Monte Christa na duchowy obraz ludzkości:

"Otóż ja lubię widma: zmarli, o ile wiem, przez sześć tysięcy lat nie wyrządzili tyle zła, ile żyjący potrafią narobić w jeden dzień." 

Trudno się z hrabią spierać...


Mimo mrocznego wątku kierującego historią Edmunda, wątku zemsty, opowieść marsylskiego marynarza kończy się nutą optymistyczną - nie tylko pokonuje on wrogów, strącając ich nawet głębiej w "otchłań rozpaczy" niż oni strącili jego, ale i nabiera trochę pozytywnego nastawienia do świata. Oto słowa hrabiego Monte Christo zawarte w liście pożegnalnym do Maksymiliana Morrella i Walentyny, których to hrabia uratował i połączył:

"Żyjcie więc i bądźcie szczęsliwe, ukochane dzieci mojego serca, i nie zapominajcie, że póki Bóg nie raczy odsłonić przyszłości ludzkiej, cała ludzka mądrość będzie się mieścić w tych paru słowach: 
Czekać i nie tracić nadziei." 

Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Hrabia Monte Christo", wydanie 3-tomowe z 1988 (Iskry), w przekładzie Juliana Rogozińskiego.


2 komentarze:

  1. Nie potrafię tak po prostu czytać Dumasa (ani Hugo), choć bez mrugnięcia powieką przechodzę Zolę i Stendhala - nie ma reguły. I właśnie sobie uświadomiłem, że Dumas znamy mi jest jedynie z adaptacji filmowych. Ta, z której pochodzą ilustracje do tekstu to jedna z ciekawszych wizualnie, choć aktorsko mogłoby być lepiej (szczerze, to Tim Roth zamiast Guya Pierce'a wybiłby te film o jedną ligę do góry, ale wiem - Roth nie jest taki ładny).

    Ciekawy temat: archetyp hrabiego Monte Christo. Nieprzypadkowe nazwisko, Dante-S, który pokonuje mozolną drogę z piekieł i nigdy już nie odzyska dawnej niewinności. Próbuję sobie przypomnieć innych bohaterów, którzy wychodzą podobnie i na razie kojarzy mi się tylko Dilvish Przeklęty Zelaznego (choć i inni jego bohaterowie, jak Widmowy Jack, czy Sam z "Pana Światła"...)
    Takie moje okołopółnocne bajdurzenia. Zabieram Ci miejsce pod postem. Przepraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie Tim Roth. Pulp Fiction i te sprawy... Nie jestem pewna - trochę właśnie za mało ładny. (Ale ja mam tak, że najchętniej zaangażowałabym w większośc ról Roberta DJ, więc co ja wiem?;) John Stamos mógłby ewentualnie pomóc, albo po prostu wrzućmy tam Wolverine i będzie po krzyku. ;-)

    Ciekawe, bo ja Zoli nie łyknęłam, za to Dumas - sporo rzeczy. "Dwie Diany" mnie wyjątkowo zdenerwowały, ale za to "Trzej Muszkieterowie"... Nie było mnie dla świata. A Monte Christo polecam - to ponoć najlepsza książka tego autora i chyba się z tym muszę zgodzić. Co do nazwiska - rzeczywiście... Tak sobie Aleksander wyDUMAł.

    Zabieraj mi proszę miejsce pod postem. :) Lubię.

    OdpowiedzUsuń