środa, 17 sierpnia 2016

Najlepsze przeróbki najgorszych piosenek

Gusta muzyczne są jedną z najbardziej subiektywnych rzeczy na tej planecie - osobiste jak religia, niestabilne jak lawa w wulkanie i wywołujące równie silne reakcje jak odcinek nr 10098741 "Mody na Sukces" (kochasz lub nienawidzisz...). Dlatego też z chęcią poznaję muzyczne przeróbki, wychodząc z założenia, że nie ma złych piosenek, tylko kiepscy wykonawcy. Dzisiaj chcę Wam przedstawić cztery "covery", które w oryginale sprawiają, że mam ochotę - za przykładem pewnego znanego malarza - odciąć sobie uszy, podczas gdy w wersji innego artysty stały się moimi ulubionymi utworami. Oto one: 

Image by VerticalStripe

1. "Writing's on the wall" w wykonaniu Sofii Karlberg (oryginalny wykonawca: Sam Smith)

Piosenki ze ścieżki dźwiękowej filmów o Jamesie Bondzie zdecydowanie rozpieszczają nasz zmysł słuchu od lat. Tacy artyści jak Tina Turner ("Goldeneye") czy Adele ("Skyfall") wnieśli do popularnej kultury swoje kilka minut geniuszu. Ale nie Sam Smith. "Spectrum" towarzyszyły napisy na ścianie (writing is on the wall - z angielska), które zostały dostarczone w formie głosu piejącego z nudy koguta. Nie zrozumcie mnie źle, Sam Smith nagrał kilka fajnych przebojów ("Like I Can" mogę słuchać ;). Ale nie dla Bonda. Sofia Amanda Karlberg Zoubir, pół-Szwedka, pół-Marokanka, robi dużo lepszą robotę - oderwać się nie można. Zresztą, posłuchajcie sami:

Ulubiony wers: "Then there's no more use in running, this is something I gotta face."



2. "Sexy b*tch" w wykonaniu Palomy Faith (oryginalny wykonawca: David Guetta ft Akon)

Paloma to jedna z moich ulubionych piosenkarek już od lat - to jedna z tych osób, które uwielbiasz lub nie znosisz; nie ma z nią żartów. Jedno jest jednak bezdyskusyjne: głos ma silny i robi z nim rzeczy, które trzeba usłyszeć, aby uwierzyć. Powyższy utwór, który w "guettowsko-akonowej" wersji doprowadza mnie do szału, uratowała swoim głębokim, melodyjnym brzmieniem, zmieniając go w majstersztyk. Trzeba jej wysłuchać.

Ulubiony wers: "Damn, girl, you're a sexy bitch."



3. "Pursuit of Happiness" w wykonaniu Lissie (oryginalny wykonawca: Kid Cudi ft MGMT)

Lissie, czy raczej Elisabeth Corrin Maurus, z Illinois, USA, to piosenkarka, która ma głos tak zwyczajny, że aż wyjątkowy. Przesłuchałam chyba całą jej dostępną twórczość - w tym koncerty na żywo - i nie dosłuchałam się jednej fałszywej nuty. Jest idealna. Śpiew w jej wykonaniu jest tak prosty i naturalny jak oddychanie. "Pursuit of Happiness" to tylko jeden z jej coverów, do których wracam (sprawdźcie jeszcze jej wersję "Bad Romance" Lady Gaga...) - wykonany w Brighton, w roku 2010, po tequili... Oryginalny utwór to przestępstwo na tle muzycznym; Lissie i jej utalentowany basista/perkusista eksplodują perfekcją, z nieco ciemniejszą nutą wrzuconą w wiadro dźwięku. Tak, poproszę jeszcze raz. I jeszcze.

Ulubiony wers: "Hands on the wheel, uh-huh, f*ck that, hands on the wheel, kick, John, uh-huh."



4. "No Angels" ("No Scrubs") w wykonaniu Bastille, feat. Ella (oryginalny wykonawca: TLC)

Bastille urzekli mnie już zanim dokopałam się do powyższego utworu. Zaczęło się chyba od kawałka "Things we lost in the Fire" - zdecydowałam, że album mieć muszę i mam. A potem Dan Smith, z pochodzenia Anglik, lider zespołu, nagrał cover z Ellą, przeplatając go fragmentami z filmu Alfreda Hitchcocka o tytule "Psychoza"... A że jego wysiłki wokalne wywołują u mnie podobny efekt jak Ryan Tedder z One Republic (mam ochotę zamknąć ich obu w klatce pod sufitem, jak kanarki, i kazać śpiewać na żywo, non-stop), przeróbka ta, z nieco chrypliwym dodatkiem wokalu Elli, zakręciła mi w głowie. Polecam!

Ulubiony wers: "A scrub is a guy that can’t get no love from me."


A jakie są Wasze ulubione covery? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz